często, że nie życzy sobie, by ktoś ją utrzymywał, nie chce być niczyim utrapieniem, niczyją matką, w końcu nawet powiedziała: a nawet niczyim trupem. Umierała zresztą setki razy, i setki razy po tych zgonach widywano ją w różnych miejscach miasta, nieraz bardzo odległych. <br>Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak zwykła mawiać, im bardziej się pragnie być między ludźmi, bliżej nich przebywać, tym się jest od ludzi dalej. To najbardziej boli - skarżyła się - tyle osób w domu, taki tłok jak na rynku, a ja ciągle sama, na uboczu, jak zadżumiona, trędowata, przecież nikt się nagle nie zarazi starością, zniedołężnieniem, nie