światła. Tak, tak. - Przesunął łagodnie czubkami palców po jej policzku. - Widziałem panią w najlepszych galeriach świata. Talent tych, którzy malowali, blednie przy pani piękności, choćby to był <name type="person">Renoir</>, <name type="person">Delacroix</>... albo ktokolwiek z wielkich.<br>- Niech pan nie przesadza - odrzekła niepewnie, nie wiedząc, jak mówić do tego zwalistego, wznoszącego się nad nią jak góra mężczyzny o stanowczym głosie. - To było tyle lat temu, już nic nie pamiętam. Nie ma znaczenia, co minęło.<br>Ktoś rozpalił ogień na drugim brzegu. Onieśmieleni, długo bez słowa patrzyli, jak daleki, czerwony ząbek odbija się w mrocznej szklistości.<br>- Kiedyś, w Paryżu, chyba w dziewięćdziesiątym piątym, wiosną, siedziałem o trzy