że ona pana kocha.<br>Jedwabiński wylał herbatę prosto na blat biurka, mocząc gazetę Klimasowej, "Głos Wielkopolski" - którą, wedle umowy, zostawiła w portierni po przeczytaniu. Wylał - i nawet tego nie zauważył. Siedział bez ruchu i broda mu się trzęsła.<br><page nr=113><br>4.<br><br>O trzeciej Grzegorz Stryba wracał do domu, zrobiwszy po drodze zakupy, jak kazała Gabrysia. Niósł oburącz reklamówkę pełną warzyw i owoców, na ramieniu dźwigał torbę z książkami i papierami. Dobrze, że deszcz już nie padał, bo parasol musiałby chyba nieść w zębach. Grzegorz szedł szybkim krokiem i cieszył się, że niedługo zobaczy Gabrysię. A ściślej - nie myślał nawet o tym, że ją