tu pan Osiełek zaczął się golić; golił się brzytwą, ponieważ do<br>wszelkich innych metod czuł nieprzezwyciężony wstręt - zresztą był<br>miłośnikiem tradycji.<br> Brzytwa maszerowała po policzkach z gracją, z dezynwolturą, z<br>przemiłym skrzekiem, przypominającym plucie przez zęby; policzki pana<br>Osiełka stawały się gładkie, lśniące i chłodne w dotknięciu. Kiedy<br>wreszcie ujrzał, jako był dokładnie ogolony i śliski na gębie, poczuł w<br>sobie tyle szczęścia, tyle zachwytu, że omal się nie rozpłakał; ale nie<br>uczynił tego: pan Osiełek był człowiekiem silnym; ucałował tylko<br>brzytwę w rękojeść i schował do czerwonego pudełeczka; potem się<br>upudrował, skropił włosy wodą kolońską, od której powietrze stało się