administracyjnej, zbiurokratyzowanej, nieczułej na troski społeczeństwa, całkowicie odhumanizowanej.<br>Muszę przyznać, że mało robiliśmy sobie z tych podejrzeń i nikt nie zważał na to, co mówi przy kolegach.<br>Artur Maria Swinarski obrzucał wręcz obraźliwymi epitetami wielu dostojników, którym - jak mówił - bliżej było do obory aniżeli do rządu i Komitetu Centralnego.<br>I jakoś mu to uchodziło. Madzia Samozwaniec prawiła z głupia frant takie herezje, że wrażliwemu partyjniakowi włosy stanęłyby dęba. Kisiel jak zawsze miał niewyparzoną gębę i bez wahania wyrażał swe poglądy, mocno nie pasujące do reżymu. Obecnie wydaje się to śmieszne, gdy każdy ględzi, co mu ślina przyniesie na język, ale wtedy