Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i podkreślała szlachetność wuja Benedykta, czemu ojciec zresztą nie zaprzeczał. Uznali jednak oboje, że dalsza wegetacja w Lublinie do niczego dobrego nie doprowadzi.

- W Kijowie jest Polina - powiedziałem nieśmiało. - I panna Kazimiera...

- Tak, tak! - podchwyciła nieoczekiwanie matka. - Jest Polina, są Kociubińscy! Zaprosimy Natalię Gieorgiewnę, żeby do nas przyjechała... Na pewno jakoś się urządzimy.

Jurczenko tryumfował.

- Nareszcie słyszę mądre słowo... Teraz mogę już spokojnie wyjechać... Chciałbym jeszcze tylko pójść do teatru... Muszę zobaczyć tę waszą Modrzejewską... Wybierzemy się razem...

Nazajutrz Jurczenko wyruszył do Witebska, a ja z ojcem wróciłem do Lublina.

- Nie byłoby w porządku, gdybym porzucił pracę przed końcem miesiąca - oświadczył
i podkreślała szlachetność wuja Benedykta, czemu ojciec zresztą nie zaprzeczał. Uznali jednak oboje, że dalsza wegetacja w Lublinie do niczego dobrego nie doprowadzi.<br><br>- W Kijowie jest Polina - powiedziałem nieśmiało. - I panna Kazimiera...<br><br>- Tak, tak! - podchwyciła nieoczekiwanie matka. - Jest Polina, są Kociubińscy! Zaprosimy Natalię Gieorgiewnę, żeby do nas przyjechała... Na pewno jakoś się urządzimy.<br><br>Jurczenko tryumfował.<br><br>- Nareszcie słyszę mądre słowo... Teraz mogę już spokojnie wyjechać... Chciałbym jeszcze tylko pójść do teatru... Muszę zobaczyć tę waszą Modrzejewską... Wybierzemy się razem...<br><br>Nazajutrz Jurczenko wyruszył do Witebska, a ja z ojcem wróciłem do Lublina.<br><br>- Nie byłoby w porządku, gdybym porzucił pracę przed końcem miesiąca - oświadczył
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego