przeciwległym końcu sali wisi transparent z życzeniami urodzinowymi dla gospodarza spotkania. W jednym z rogów sali zaparkowany stary ambasador. Nic się nie dzieje, aż przychodzi jakiś młody białas z zawiniątkiem pod pachą. Chce je od razu wręczyć joginowi, ale ochroniarz wskazuje, żeby usiadł z innymi. I dalej nic. Mądry człowiek jara szluga i coś tam mruczy, a Max wpada w letarg.<br>Budzi go poruszenie. Dookoła wszyscy wstają i wychodzą. Zaczyna coś bąkać Swamiemu, że chyba już pójdzie, ale ten przekonuje, że koniecznie muszą zostać. Najwyraźniej nie może zrozumieć, że Max nie ma ochoty na darmową wyżerkę, którą przewodnik wyczaił i proponuje