Wymyłem więc miskę po Kruczku i nalałem mu mleka. Wychłeptał ledwo<br>trochę, wysuszony widocznie drogą z frontu, gdy go Sasza prowadził, no,<br>i sierpniowym upałem, a reszta skwaśniała. Na drugi dzień nie chciał<br>już ani pić, ani jeść, leżał przy budzie i tylko skamlał. Nie zważając,<br>że pociski po niebie jazgoczą, a z piwnicy nawołuje mnie przerażona<br>matka, usiadłem przy nim i podsuwając mu dłoń z pokruszonym chlebem<br>oraz miskę ze świeżo nalanym mlekiem, namawiałem go, prosiłem<br>najczulszymi słowami, od których samemu mi się na płacz zbierało, no,<br>jedz, jedz, nikt cię tu nie chce skrzywdzić, jedz, wszyscy to samo<br>jemy