czekał pomocy, żebrał wzrokiem, nie dawał przejść. Dawniej zawsze pomoc przychodziła ze dworu, a teraz? Los koni, które całe lata obrządzał, stał się dlań ważniejszy niż własny dom, nowa gospodarka, rodzina. Sam oszczędzał przydzielonego deresza, nie gonił do utraty tchu. Pasł go na przydróżkach, na miedzach, gdzie się da. Baba jazgotała wprawdzie, napominała, że nie nadąży za innymi, ostanie, bo się kuńmi mazgai. Gwieździk wiedział swoje.<br>- Nie mogę pomóc, Gwieździk. Piszcie podanie do powiatu. Tylko tam mogą zdecydować, czy wydać ziarno na paszę. Otworzą komisyjnie spichrz, rozdzielą owies. Czemu nie młócicie sami? Na co czekacie? Zebraliście, wasze.<br> - Na mnie przypadła działka