robiłem tylko to, co do mnie należało i nic ponadto. Żadnych kółek zainteresowań, żadnej nie wymaganej aktywności, żadnego udziału w czymkolwiek nieobowiązkowym.<br>Lekcje. Powrót do domu. Samotność. Milczenie. Sen.<br>Postawa ta czy stan ducha, paradoksalnie, pozwoliły mi bliżej poznać otaczającą mnie rzeczywistość. Albowiem gdy działałem - czy to jako pianista w jazzowym kwartecie, czy jako reżyser i aktor w teatralnym zespole - nie zważałem zupełnie na to, co się wokół mnie dzieje. Byłem wtedy myślami bez przerwy gdzieś indziej. Na próbie, na koncercie, na scenie, w marzeniu. Odkąd zaś nie absorbowała mnie już tego rodzaju działalność, cała moja uwaga skupiła się na sprawach