kadzidłem, idąc od drzwi. Później, w odwrotnym kierunku szedł z kropidłem. Wierni ustawiali się w taki sposób, aby środek kościoła był wolny. - Ci, którzy stali koło drzwi, byli ostatni. Ale jak ksiądz Sikora już pokropił, to każdy jak najszybciej uciekał z kościoła do domu. Chłopi gnali, a <dialect>kosołki</> trzeszczały. Nie jeden raz to, co było w koszyku, porozsypywało się. A to dlatego, że kto pierwszy dobiegł ze <dialect>święcelinom</> do domu, to jemu pierwszemu dojrzało zboże. Ludzie biegli w stronę Czarnej Góry i Rzepisk, przez Bryjowy Potok i Grocholowy Potok, bo trzeba było być pierwszym. Niektórzy cwałowali na koniach - śmieje się Andrzej Haniaczyk