z Teodorem na korytarzu.<br>Zbliżał się koniec miesiąca. Pewnej nocy Wicek, przyniósłszy Romkowi garnuszek kawy wyłudzonej od kawiarki Elzy, zatroskany usiadł na pryczy.<br>- Coś mi się tak, Romciu, widzi, że ty już niedługo z nami pobędziesz.<br>- Dlaczego?<br>- No, ja już tam zwąchałem.<br>Nie chciał wyraźniej powiedzieć - zwąchał i tyle. Romek jednakowoż domyślał się, o co chodziło. Od kilku dni ludzie stamtąd zaczęli się nim jawnie interesować. Gdy niósł tacki do bufetu, kelnerzy zatrzymywali go: - Ty, mały, jak się nazywasz?<br>Pytano go, skąd pochodzi, czy ma rodziców, jaką szkołę ukończył i czy mu się tu podoba <page nr=17><br>Najczęściej nagabywał go niejaki Synaj, bardzo