Po cóż wychodzić dołem, skoro górą jest znacznie wygodniej? - odparł tłusty z wyraźną satysfakcją, ale skierował się do następnej windy i zjechaliśmy niżej. Po drodze dostrzegłam nad swoją głową, na nieco wyższym poziomie, estakadę, której przedtem nie zauważyłam, prowadzącą do większego tarasiku wśród skał, spoza skał zaś wystawały górne śmigła jeszcze co najmniej dwóch helikopterów. To był właśnie ten taras, który widziałam z góry w chwili lądowania. Rzeczywiście, komunikację tu mieli zorganizowaną w sposób całkowicie sprzeczny ze mną.<br>Dolne wyjście się jednak znalazło. Wyszliśmy na mały dziedziniec, również otoczony skałami, z którego prowadziły trzy drogi w dal. Przejście na coś jakby nieduży