Typ tekstu: Strona internetowa
Autor: Andrzej Otrębski
Tytuł: strona łowiecka
Rok: 2003
dotąd, gdy padało - podchodziłem, gdy nie padało - siedziałem na ambonie i nic. Jelenie wyraźnie drwiły z moich wysiłków.
Tego dnia wlokłem się po wąskiej ścieżynie zniechęcony i zrezygnowany. Czy warto włóczyć się przez miesiąc po leśnych wertepach, pocić przy podchodzie, marznąć na ambonce, skoro jedyną napotykaną "zwierzyną" są ptaszki i jeże? Cóż z tego, że przy każdym podchodzie widywałem liczne tropy jeleni, saren, dzików ... Chodziłem za nimi, oglądałem zbuchtowaną ziemię, poniszczone przez byki drzewka i chociaż czasami wątpiłem w sens tych moich łowów, to jednak każdy taki ślad podtrzymywał na duchu, był przyczyną nowych emocji.
Uszy do góry! Może za rok
dotąd, gdy padało - podchodziłem, gdy nie padało - siedziałem na ambonie i nic. Jelenie wyraźnie drwiły z moich wysiłków. <br> Tego dnia wlokłem się po wąskiej ścieżynie zniechęcony i zrezygnowany. Czy warto włóczyć się przez miesiąc po leśnych wertepach, pocić przy podchodzie, marznąć na ambonce, skoro jedyną napotykaną "zwierzyną" są ptaszki i jeże? Cóż z tego, że przy każdym podchodzie widywałem liczne tropy jeleni, saren, dzików ... Chodziłem za nimi, oglądałem &lt;orig&gt;zbuchtowaną&lt;/&gt; ziemię, poniszczone przez byki drzewka i chociaż czasami wątpiłem w sens tych moich łowów, to jednak każdy taki ślad podtrzymywał na duchu, był przyczyną nowych emocji.<br> Uszy do góry! Może za rok
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego