Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
już było poważne,
swojskie, i Paluch kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Przepadam za agrestem, człowieku - Adam nachylił
się nad Kubą i pogłaskał go po szczeciniastych
włosach. - Biedaczek śledziennik! Powiem ci, jaki
był smakowity. Ale póki co, stawiam altankę.
- Jasne! - pospieszył z odpowiedzią Rylec, domyślnie
mrużąc lewe oko.
Małe dziewczynki, ostrzyżona na jeżyka i płowa z warkoczykami,
klęczały przed ławką obok drzwi do głównego
budynku. Kolorowe papierki po cukierkach wygładzały starannie
na desce, składały w harmonijkę i wiązały
po kilka.
- Robimy kokardki. A potem wianek. - Jeżykowaty alcik
rozpromienił bladą buzię piwnicznej roślinki na
widok Adama. Potraktował go jak swojego, z ufnością.
- No, proszę
już było poważne, <br>swojskie, i Paluch kiwnął głową ze zrozumieniem.<br>- Przepadam za agrestem, człowieku - Adam nachylił <br>się nad Kubą i pogłaskał go po szczeciniastych <br>włosach. - Biedaczek śledziennik! Powiem ci, jaki <br>był smakowity. Ale póki co, stawiam altankę.<br>- Jasne! - pospieszył z odpowiedzią Rylec, domyślnie <br>mrużąc lewe oko.<br>Małe dziewczynki, ostrzyżona na jeżyka i płowa z warkoczykami, <br>klęczały przed ławką obok drzwi do głównego <br>budynku. Kolorowe papierki po cukierkach wygładzały starannie <br>na desce, składały w harmonijkę i wiązały <br>po kilka.<br>- Robimy kokardki. A potem wianek. - Jeżykowaty alcik <br>rozpromienił bladą buzię piwnicznej roślinki na <br>widok Adama. Potraktował go jak swojego, z ufnością.<br>- No, proszę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego