sykając z zimna.<br>Minął równo ułożone sągi drzewa i wyszedł prosto na drogę, której przedzielone pasem zeschłej trawy koleiny prowadziły w las, potężniejący o zmroku, przygniatający ciemnym masywem.<br>Z przeciwka zmierzał człowiek niosący na ramieniu siekierę o stylisku długim jak lufa karabinu.<br>- Halo, przyjacielu, czy tędy do <name type="place">Breitenheide</>? - zapytał Chabot, kalecząc trochę język.<br>Tamten łypnął nieufnie, odbiegł dwa kroki, ale pokazał drogę, mówiąc coś o krzyżówce przy bagienku.<br>Szedł zatem dalej, pogwizdując raźno, mimo że w lesie zrobiło się ciemno, a droga ledwo majaczyła pomiędzy czarnymi ścianami drzew sięgającymi nieba i odsłaniającymi tylko jego wąską wstążkę.<br>Po dwóch czy trzech kwadransach