ją uwięził w wieży<br>Jej ojczym bardzo zły,<br>Więc tylko roni łzy.<br><br>Mnie, wiecie, nic nie wstrzyma,<br>Przychodzę do ojczyma,<br>Powiadam: "Mości książę,<br>Z daleka tutaj dążę,<br>By pasierbicy twej<br>Nieść ulgę w doli złej!"<br><br>A książę jak nie wrzaśnie:<br>"Stu takich było właśnie,<br>Znam was, obieżyświatów,<br>Uciekaj, do stu katów,<br>A panna - wierzyć chciej,<br>Zostanie w wieży tej!"<br><br>Złość mnie okrutna bierze<br>Wkoło obchodzę wieżę:<br>Ma łokci z pięć tysięcy<br>Lub może jeszcze więcej,<br>A jaj sklepiony dach<br>Po prostu ginie w mgłach.<br><br>Na pomysł wpadam wreszcie:<br>Skupuję sznury w mieście<br>I łączę je w godzinę<br>W niezwykle długą linę