nie w kość - i nie w duszę, lgnącą do bezdroża,<br>Lecz uderza w tę minę, co szła na lep noża!<br><br> W zgrozach izby piwnicznej, śniąc kątem w noc słotną,<br> Robot tuli w objęciu dziewkę bezrobotną<br> I dłonią, jak spiżowym dąsów poskramiakiem,<br> Zmusza pierś do układów z miłości straszakiem.<br><br>A w kawiarni Kolektyw ze złotym zegarkiem,<br>We fraku, posmutniałym od niezgody z karkiem,<br>Z burżujką, co się pudrem w pusty zaświat śnieży,<br>Tańczy tango dlatego, że mu się należy.<br><br> Pan minister na balu w gronie dziennikarzy,<br> Dbając, by w własnej twarzy było mu do twarzy,<br> Z uśmiechem, który pilnie przygotował w domu