które pamięta z dzieciństwa, i były te kolorowe kafelki. Że dalej będzie kolorowa szyba, i była szyba. Potem znów wywoływała obraz tamtego muru, opierając się o kafelki parę metrów ode mnie, i wyglądała teraz bardzo młodo. <br>Spod błękitno-srebrzystego nieba z bibuły obserwował mnie tamten, obracając w za dużych rękach kieliszek. Przedtem obszedł dwa razy stolik, teraz stał oparty o framugę okna, stał prawie bez ruchu, czasem tylko wychylał się, kiedy rozdzielali nas przechodzący ludzie, sprawdzał, czy siedzę dalej, i spokojnie czekał. <br>- Tańczymy la-ba-da la-ba-da , tańczymy la-ba-da, la-ba-da, bęc! - rozbrzmiewało znów z sali