Dzień ten przygasa. Świece zapalono. <br>Na Oleandrach zamek karabinu <br>Nie szczęka więcej i błonia są puste. <br>W piechurskich butach odeszli esteci. <br>155<br>Włosy ich zamiótł chłopak u fryzjera. <br>Stoi na polach mgła i zapach dymu. <br><br>A ona, ona ma woalkę lila. <br>Przy świecach palce kładzie na klawisze. <br>I, kiedy doktór kieliszki nalewa, <br>160<br>Pieśń, co jest dla nas wieścią znikąd, śpiewa: <br><br>Szumiały mu echa kawiarni,<br>Całunem się kładły na skroń. <br><br><br>II. <tit>Stolica</> <br><br>Ty, obce miasto na sypkiej równinie, <br>Pod prawosławną kopułą Soboru, <br>165<br>Dla ciebie muzyką piszczałka roty, <br>Kawalergard, sołdat wsiech wysze, <br>Tobie z dorożki rży Ałławerdy. <br>Tak trzeba odę zaczynać