ganili. Niestary jeszcze, babę mógłby brać, gospodarzyć. Widać zgłupiał w obozie. Wkrótce przestano się nim zajmować.<br> Przyjechał Michał Ocimek. Ubrany z miejska, student, w aksamitnej czapce. Ważny. Już nie miano do niego dawnej śmiałości.<br> Surmowie pakowali się. Nie wiedzieli, dokąd wyjadą. Czekali na oficjalne skierowanie. Surma, zmęczony bezczynnością i niewiedzą, kilkakroć jeździł do powiatu do zarządu PNZu. Najmował furmankę, prosił się, żeby go podwieźć. Taki pan, co rozkazywał i ludzi karcił. Ano, jakże się to obróciło na korzyść jednym, na wstyd drugim. Widać źle trafiał, bo ani razu nie zastał, kogo trzeba. Albo ów człowiek wyjechał, albo nie można przeszkadzać, szczególnie