Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
na tydzień bieżący. Siedzieli w milczeniu, słuchając łomotu ciem na szybach.
- To już koniec - rzekła w którymś momencie pani Linsrumowa. - Zdrowiem tego nie będziemy przypłacać. Niemłodzi już jesteśmy. Należy nam się trochę spokoju. Jutro zaprowadzę przeklętego do miasta i oddam w sołdaty. Niech państwo wychowuje tego raroga.
Dziadzia chrząknął szybko kilkakroć. Patrzył na swoje ręce, żylaste i ogorzałe, w których trzymał modlitewnik.
- Widział kto kiedy takie dziecko? Sam na świecie jak palec, a uparty, haman, a niewdzięczny, a hardy... Rozległo się ciche skomlenie Panfila. Umilkli, czujnie nasłuchując. Pies uspokoił się jednak rychło, pogrążywszy się z powrotem w drzemce.
- Trzeba iść spać
na tydzień bieżący. Siedzieli w milczeniu, słuchając łomotu ciem na szybach.<br>- To już koniec - rzekła w którymś momencie pani Linsrumowa. - Zdrowiem tego nie będziemy przypłacać. Niemłodzi już jesteśmy. Należy nam się trochę spokoju. Jutro zaprowadzę przeklętego do miasta i oddam w sołdaty. Niech państwo wychowuje tego raroga.<br>Dziadzia chrząknął szybko kilkakroć. Patrzył na swoje ręce, żylaste i ogorzałe, w których trzymał modlitewnik.<br>- Widział kto kiedy takie dziecko? Sam na świecie jak palec, a uparty, haman, a niewdzięczny, a hardy... Rozległo się ciche skomlenie Panfila. Umilkli, czujnie nasłuchując. Pies uspokoił się jednak rychło, pogrążywszy się z powrotem w drzemce.<br>- Trzeba iść spać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego