wódki, przyjacielu,<br> I farysami bądźmy znów.<br><br>Skoro już o nim opowiadam,<br> Z imienia czas go nazwać też -<br>Sam rym narzuca imię - Adam,<br> Które wileński nosił wieszcz.<br>Mój Adam gardzi wprawdzie piórem,<br> Lecz przy maszynie wiernie tkwi,<br>I uderzając w klawiaturę<br> W natłoku myśli marszczy brwi.<br><br>Skupiona twarz, dziwaczna poza,<br> Klawiszy klekot znów i znów,<br>I tak powstaje jego proza -<br> Ta wyszukana magia słów.<br>Zbiór literackich naszych plonów<br> O dwa zeszyty grube wzrósł,<br>I biegne życie Robinsonów<br> Napełnił darem szczodrych muz.<br><br>Cóż pozostało nam, Adamie,<br> Gdy świat się stał jak ciemny loch,<br>Gdy demon wojny kości łamie,<br> A na ołtarzach dymi proch