widocznie świeżo nałożony, bo huczał ogniem i dymił gdzieniegdzie na izbę szczerbami komina.<br>Dokoła pieca cisnęli się rekruci. Ciemne, pokurczone postacie porozsiadały się na dylach na wpół zgniłej podłogi, oparte na tobołkach, odrętwiałe i nieruchome. Kupili się ku sobie ramionami w gromadki gwarzące z cicha. Niejeden, wyciągnięty jak snop na klepisku, z kułakami pod głową chrapał rozgłośnie.<br>Na Kazimierza nie zwrócono najmniejszej uwagi. Stał więc przez czas jakiś pod drzwiami, niepewny, rozważający ponuro, co by uczynić należało. - Teraz dopiero uczuł zewnętrzny, przenikliwy chłód, więc szczętnie ogarnął się płaszczem. Zajęcie miejsca przy piecu było niepodobieństwem bez wyraźnego naruszenia praw wcześniej tam osiadłych