Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
okulary. Tyle że okularnicy nie są przekonujący, gdy trzeba upomnieć opornych wierzycieli, posyłając do nich chłopaków z kijami bejsbolowymi - a do tego głównie potrzebował go ojciec.
Nie zaskoczyła jej więc długa zwłoka, poprzedzająca odpowiedź. Mirek drapał się po czapce, czekając, aż tamten podjedzie bliżej.
- Nie gapcie się tak na biednego kmiotka - roześmiała się Grażka. - Bo z samego strachu znów orła wywinie.
- Za to im płacą - mruknął Czarek. Nie przepadał za towarzystwem Byka.
- Aha, już wiem - odezwał się nagle Mirek. W jego głosie nie było niczego alarmującego, najwyżej odrobina zdziwienia. - To taki facet, z Lutowisk bodajże... Nosił towar z Ukrainy, pamiętam go
okulary. Tyle że okularnicy nie są przekonujący, gdy trzeba upomnieć opornych wierzycieli, posyłając do nich chłopaków z kijami bejsbolowymi - a do tego głównie potrzebował go ojciec.<br>Nie zaskoczyła jej więc długa zwłoka, poprzedzająca odpowiedź. Mirek drapał się po czapce, czekając, aż tamten podjedzie bliżej.<br>- Nie gapcie się tak na biednego kmiotka - roześmiała się Grażka. - Bo z samego strachu znów orła wywinie.<br>- Za to im płacą - mruknął Czarek. Nie przepadał za towarzystwem Byka.<br>- Aha, już wiem - odezwał się nagle Mirek. W jego głosie nie było niczego alarmującego, najwyżej odrobina zdziwienia. - To taki facet, z Lutowisk bodajże... Nosił towar z Ukrainy, pamiętam go
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego