są jeszcze kantaty moje, do pioruna!<br>Nie czas mnie, ale ja go wziąłem na kowadło.<br><br>Zaraz przyjdzie rodzina i zacznie się uczta.<br>Córy moje, nim siądą, przejrzą się do lustra.<br>I chmara gości ściągnie. I nastąpi taniec.<br>Podjedzą sobie setnie i podpiją dobrze.<br>I pasterz z gobelinu też huknie na kobzie.<br>A potem wieczór przyjdzie. I znikną w altanie.<br><br>Bo lepsza od mych skrzypiec, gdym grywał<br>w Weimarze,<br>niźli perły, o których dla mej żony marzę,<br><br>niż sonaty mych synów, niż wszystkie marzenia,<br>taka chwila wielkiego, wielkiego wytchnienia,<br><br>właśnie teraz, gdy widzę przez altany szparę<br>rzecz niezwykłą, zawrotną, szaloną nadmiarem:<br>WIOSENNE