miesiącu żeglugi zamiast stu pięćdziesięciu stron miałem zaledwie osiemdziesiąt mokrych, pogniecionych, poszarpanych.<br> Byłem załamany, ale skoro słowo się rzekło, nie mam innego wyjścia, jak stosując starą technikę z Towa Mantion zrywać się o świcie i pisać. Pisać, ile tylko możliwe, przerywając wciąż, by poprawić żagle, skorygować kurs, utrzymywać w czystości koci wc, patrzeć, co dzieje się wokół. Tak czynię.<br> Ciekawostka. Pojawiły się "śmieci oceaniczne". Dzień po dniu przybywa pływającego plastiku, butelek, drobnego, unoszącego się na powierzchni wody miału. Zaczęło się od belki, którą szczęśliwie minąłem. Teraz zaś nie ma dosłownie godziny, abym czegoś unoszącego się na wodzie nie zauważył. Widocznie jest