podwórze. Przytykało ono do tego białego muru, który otaczał lipy wraz z kościółkiem Świętego Ducha. Aurelia niosła bratki, Konrad zaś - swoją wyładowaną torbę, której nie chciał już dopinać w bibliotece. Przystanął więc jeszcze w bramie, mocując się z suwakiem i paskami torby, <page nr=149> natomiast Aurelia, nie zauważywszy niczego, poszła sobie po kocich łbach podwórka aż do żelaznej bramy prowadzącej na ulicę.<br>Teraz zauważyła, że idzie sama, więc przystanęła i obejrzała się, a jednocześnie usłyszała zza bramy:<br>- Nabiję kurdupla, nabiję!<br>- Jak ja takich nie lubię - dorzucił drugi głos. - Niby to taki wykształcony. Teatrzyk robi! Agitator.<br>- Nabiję go - obiecał pierwszy głos. - Nabiję.<br>Aurelia wycofała