Na domiar wdrapywały się tu przez okno, przez uchylone drzwi - koty; prychając, węsząc, miaucząc, drapiąc, brudząc, jakby chciały zachowaniem zmusić do odwrotu przyjaciółkę pana domu. Przez tę nową lokatorkę prawowita małżonka właściciela domu, leżąca w sypialni na dole, była pozbawiona teraz codziennych wizyt ślubnego męża. Może miały jeszcze w swej kociej pamięci czułe głaskanie, miski z mlekiem, kawały wędzonki, którymi obficie raczyła ich, gdy była jeszcze zdrową, pani Leokadia Nahorska.<br><br>...W tych nie sprzyjających warunkach, gdy tylko usiąść i płakać, nastąpiła w pani Orzeszkowej niezwykła przemiana... Zdawała się nie pamiętać o stratach, o sobie. Z dymiącego jeszcze popieliska wyszła jako ten