dzwonków... I jest niedostępna, choć wszyscy tam obecni aż sapią z żądzy, usta otwarli z zachwytu, zapomnieli o papierosach, które im parzą palce. Tylko jeden będzie ją miał tej nocy. Inni mogą zazdrościć. Oto ten jeden wyjmuje banknot, zwilża śliną i przylepia do czoła, tancerka już go spostrzegła, zbliża się kocim krokiem, kołysze biodrami, przysiada, bije od niej ciepło i zapachy, bo u nas są specjalne przepisy o dozowaniu natężenia perfum - inaczej zwilża się skronie, pachy, szczyty piersi, namaszcza kolana, wnętrze ud... Więc ona gnie się, nachyla jak gałąź ciężka od owoców nad adoratorem, owiewa zapachem ciała nagrzanego w tańcu, ociera