Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
mazura. Okręcała mnie dokoła sapiąć ze zmęczenia i powtarzając bez przerwy: "Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy". Był to walc, którego rytmu w żaden sposób nie mogłem pochwycić.

Z innymi tańcami też nie szło lepiej. A były to tańce nader wymyślne: pas-d'Espagne, pas de pattiner, polka-kokietka, polka-węgierka, kitajanka, hiawata, pompadour, matelot... Niech będą potępieni ci, co je wymyślili!

Nie byłem stworzony na tancerza i już w sobotę miałem popsuty humor na myśl o zbliżającej się lekcji. Z jaką radością witałem dni, kiedy zamiast tańców zespół amatorski odgrywał na scenie "Wicka i Wacka" albo "Małego Lorda
mazura. Okręcała mnie dokoła sapiąć ze zmęczenia i powtarzając bez przerwy: "Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy". Był to walc, którego rytmu w żaden sposób nie mogłem pochwycić.<br><br>Z innymi tańcami też nie szło lepiej. A były to tańce nader wymyślne: pas-d'Espagne, pas de pattiner, polka-kokietka, polka-węgierka, kitajanka, hiawata, pompadour, matelot... Niech będą potępieni ci, co je wymyślili!<br><br>Nie byłem stworzony na tancerza i już w sobotę miałem popsuty humor na myśl o zbliżającej się lekcji. Z jaką radością witałem dni, kiedy zamiast tańców zespół amatorski odgrywał na scenie "Wicka i Wacka" albo "Małego Lorda
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego