od południowego zachodu, od strony Hastings. Klucze, kryjąc się wśród rzadkich chmur, ukradkiem jak złodzieje zbliżały się wzdłuż brzegu do Dovru. Chciały zaskoczyć. Lecz zanim mogły pomyśleć o nurkowaniu na balony, same zaskoczone ujrzały przed sobą brytyjskich myśliwców. Byli to Polacy z Dywizjonu 303. Był dzień 2 września.<br><br>Nastąpiła walka kołowa, jakiej Dover jeszcze nie widział. Przeszło dwadzieścia maszyn zataczało to koła, to elipsy, to wywroty, to loopingi, i w tej szalonej kotłowaninie było tyle niesamowitego wdzięku, że patrzącym z dołu walka wydawała się raczej pląsem, raczej turniejem średniowiecznym aniżeli rzeczywistością wojny totalnej.<br><br>Messerschmitty długo nie wytrwały. Nikogo jeszcze nie zestrzelono