Zupa z młodej kalarepki i groszku pachniała <page nr=83> smakowicie, drożdżowe pyzy na parze zaczynały już rosnąć, a cielęcina, zarumieniona jak młode dziewczę, słała z piekarnika kuszące wonie - czas był już wielki nakrywać do stołu.<br>- Grzesiu! Obiad! - krzyknęła trochę przedwcześnie, by dać mu czas na to jego wieczne: - Już, już! Chwileczkę, zaraz kończę! - Otworzyła okno, by przewietrzyć - i ku swojemu najwyższemu zdumieniu ujrzała Pyzę i Tygryska. Maszerowały z dołu Roosevelta, od Poznańskiej, w towarzystwie starego mężczyzny, skądś jej znajomego. Na litość Boską, gdzież one łaziły?! Dosłownie przed pół godziną sprawdzała, jak się bawią na podwórzu. Musiała w tym celu wyjść na klatkę schodową