źrenic Terey. - Co was to obchodzi? Dwa lata obiecujecie przysłać żonę i nie ma jej dotąd.<br>Czuł wstręt do siebie za to powiedzenie, jednak argument się liczył. Ambasador wydał mu się wiejskim kowalem, starym cyganem, którego przebrano w jasnoniebieski, czesuczowy garnitur, ale zapomniano przedtem wykąpać, jego palce smoliły, zostawiały ślady kopcia na białym kołnierzyku, rozśmieszyło go porównanie, choć wiedział, że to sadza z fajki, którą odruchowo ubija palcami.<br>- Ja wam przytrę rogów, Terey, do krwi przytrę - groził - ja jeszcze nie napisałem opinii, starczy, że przypnę protokół z naszego zebrania, co towarzysze mówili, a mają was bardziej na oku, niż sądzicie, jak