kolano, padający na klęczki dostaje z góry w nos, kość pęka z chrupnięciem, krew bryzga na ubranie. Reynevan był do tego stopnia pewien scenariusza, że zdziwienie jego nie miało granic.<br>Jeżeli Szarlej był szybki jak kobra, to wielki Samson był jak pyton, poruszał się z zaskakującą zwinnością. Błyskawicznym kontrkopniakiem sparował kopniak, zręcznie zablokował przedramieniem cios pięści. I odskoczył. Szarlej odskoczył również, błyskając zębami spod górnej wargi. Reynevan, sam nie wiedząc, dlaczego to czyni, wpadł pomiędzy nich.<br>- Pokój! - rozpostarł ręce. - Pax! Panowie! Nie wstyd wam? Zachowujcież się jak ludzie cywilizowani!<br>- Bijesz się... - Szarlej wyprostował postać. - Bijesz się jak dominikanin. Ale to tylko