obrońca Stanisław Szurlej dowodził, że "nie jest to zbrodnia, ale tragedia", gdyż czyn został popełniony "w odruchu obrażonej czci". Sąd, pod przewodnictwem pułkownika Józefa Dańca, uwzględnił <q>"stan obrony koniecznej wobec napadu, jakim jest uderzenie w twarz"</>. <q>"Honor</> - uzasadniał wyrok szef sądu - <q>jest najwyższym dobrem, który wynosi się z domu i korpusu kadetów. Po to [się] jest oficerem, po to broń nosi"</> - powiedział, uniewinniając porucznika.<br>Pułkownik Józef Daniec - powtórzmy raz jeszcze - niezwykle surowy dla oficerów, którzy defraudowali pieniądze i których bez wahania na podstawie restrykcyjnej ustawy zwanej "sierpniową" stawiał przed plutonem egzekucyjnym, w tym akurat wypadku okazał znamienną wyrozumiałość. Byłaby ona bardziej na