pewne? - dopytywała Róża.<br>- Na mur, proboszcz rozgłaszał, inni to samo mówili, pójdziecie z nami?<br>- Raczej nie, musimy nakarmić kota - niezręcznie wymówił się Jassmont.<br>- Jak to, nakarmić kota, wasz kot nie upoluje sobie myszy? To po co trzymać takiego gudłaja? - obruszyła się Stefa.<br>- Takie ich wielkomiejskie praktyki, oni delikatni, to i kot delikatny - usprawiedliwiał Konstanty.<br>Roześmiali się. Nadszedł czas na łamanie się opłatkiem. Składali sobie życzenia lepszych czasów, końca wojny i ludzkiego życia. Pociągali nosami, oczy się zaszkliły. Jassmont pocałował Różę, czule, w oba policzki i mocno w usta. Okruszki opłatka, do ostatniej drobinki, uważnie, z powagą pozbierali w lnianą szmatkę. Po