Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
miejsca prowadziły do fabryki ruchome chodniki. Czuliśmy
się na nich zupełnie jak w lunaparku, gdyż nieprzywykli
do takiego środka komunikacji, nie mogliśmy utrzymać równowagi
i wywracaliśmy się co chwila na ziemię.

Przeciwległym chodnikiem zbliżał się na nasze spotkanie
inżynier Kopeć.

Był to wysoki, chudy, siwy pan z rozwianym włosem i kozią
bródką
. Stał na cienkich, długich nogach i wymachiwał
cienkimi, długimi rękami. Przypominał mi bardzo stracha
na wróble w podeszłym wieku.

Jednym susem przeskoczył na nasz chodnik, objął serdecznie
pana Kleksa i pocałował go w obydwa policzki.

- Pozwolisz, kochany Bogumile, że ci zaprezentuję moich
uczniów. Jest ich dwudziestu czterech - rzekł pan Kleks
miejsca prowadziły do fabryki ruchome chodniki. Czuliśmy <br>się na nich zupełnie jak w lunaparku, gdyż nieprzywykli <br>do takiego środka komunikacji, nie mogliśmy utrzymać równowagi <br>i wywracaliśmy się co chwila na ziemię.<br><br>Przeciwległym chodnikiem zbliżał się na nasze spotkanie <br>inżynier Kopeć.<br><br>Był to wysoki, chudy, siwy pan z rozwianym włosem i kozią <br>bródką. Stał na cienkich, długich nogach i wymachiwał <br>cienkimi, długimi rękami. Przypominał mi bardzo stracha <br>na wróble w podeszłym wieku.<br><br>Jednym susem przeskoczył na nasz chodnik, objął serdecznie <br>pana Kleksa i pocałował go w obydwa policzki.<br><br>- Pozwolisz, kochany Bogumile, że ci zaprezentuję moich <br>uczniów. Jest ich dwudziestu czterech - rzekł pan Kleks
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego