przy końcu ruchomego chodnika, <br>tramwaj stał już na przystanku i cierpliwie czekał. <br>Był to wóz wyleczony swego czasu przez pana Kleksa, dlatego <br>na nasz widok zazgrzytał z radości kołami i nie chciał <br>bez nas ruszyć z miejsca.<br><br>Inżynier Kopeć pożegnał się z nami bardzo serdecznie, <br>niektórych z nas połaskotał swoją kozią bródką, <br>po czym chwilę jeszcze rozmawiał z panem Kleksem w jakimś <br>nieznanym języku, zdaje się, że po chińsku, gdyż <br>jedyny wyraz, który zrozumiałem, było to nazwisko doktora <br>Paj-Chi-Wo.<br><br>Wreszcie wsiedliśmy do tramwaju, który niezwłocznie ruszył. <br>Pan Kleks, pragnąc uniknąć ścisku, pozostał na <br>zewnątrz i szybował obok w powietrzu.<br><br>Przez