łagodnym, obłym łukiem, szumiącą i spienioną kaskadą spadała między czarne jak onyks głazy, łamała się na nich i ginęła w białej kipieli, z której wylewała się w rozległe ploso, tak przejrzyste, że widać było każdy kamyczek w różnokolorowej mozaice dna, każdy zielony warkocz falujących w prądzie wodorostów. <br>Oba brzegi porastał kożuch rdestów, wśród których uwijały się pluszcze, dumnie prezentujące białe żabociki na podgardlach. Nad rdestami krzewy mieniły się zielenią, brązem i ochrą na tle świerków, wyglądających jak posypane sproszkowanym srebrem.<br>- Zaiste - westchnął Jaskier. - Pięknie tu. <br>Wielki ciemny łososiopstrąg spróbował skoku przez próg wodospadu. Przez moment wisiał w powietrzu, prężąc płetwy i