z nurkowaniem. Wsparte na ogonkach jak na laskach, pogęgują, jakby się naradzały. Od czasu do czasu, jeden naprzeciw drugiego, biją pokłony - śmiertelnie poważne, ceremonialne w każdym ruchu. <br>- Pewnego razu, gdy łódź podwodna wynurzyła się z morza Rossa, jednym susem wyskoczył na pokład taki pingwinek - opowiada biolog. - Myślał pewne, że to kra. Rozejrzał się uważnie po otaczających go kręgiem marynarzach. Oni nigdy jeszcze nie widzieli takiego ptaka, a on - ludzi. Podreptał do jednego bez śladu bojaźni i wykonał taki ruch, jakby się mu głęboka kłaniał. Trafił dobrze, na kapitana. Potem obszedł poważnie wszystkich marynarzy, wszystkich po kolei. Żadnego nie opuścił, każdemu się