Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
o wyniku badań wytrąciła mnie z całkiem innych nastrojów.

Był to drugi dzień moich rozmyślań nad tym, dlaczego Helena nie
przyszła.
Leżałem, prawie nie ruszając się z łóżka, a kiedy uporczywe
zdenerwowanie wyganiało mnie na korytarz, krążyłem tam i z powrotem
nie odzywając się do nikogo.
Podobny w tym do kroci pacjentów, z których każdy skurczony we
dwoje obmacywał własny oścień w wątrobie.
Różne myśli, różne domniemania przychodziły mi do głowy, czasem
wręcz potworne: domniemania zaprzaństwa, zdrady, śmierci Heleny, przeto mało
prawdopodobne, natrętne jak zwidy-niewidy, choć prawie
nierealne.
Trzeba było się od nich oganiać, pędzić od siebie.

Niedobre, wyczerpujące zajęcie
o wyniku badań wytrąciła mnie z całkiem innych nastrojów.<br> &lt;page nr=184&gt;<br> Był to drugi dzień moich rozmyślań nad tym, dlaczego Helena nie<br>przyszła.<br> Leżałem, prawie nie ruszając się z łóżka, a kiedy uporczywe<br>zdenerwowanie wyganiało mnie na korytarz, krążyłem tam i z powrotem<br>nie odzywając się do nikogo.<br> Podobny w tym do kroci pacjentów, z których każdy skurczony we<br>dwoje obmacywał własny oścień w wątrobie.<br> Różne myśli, różne domniemania przychodziły mi do głowy, czasem<br>wręcz potworne: domniemania zaprzaństwa, zdrady, śmierci Heleny, przeto mało <br>prawdopodobne, natrętne jak zwidy-niewidy, choć prawie<br>nierealne.<br> Trzeba było się od nich oganiać, pędzić od siebie.<br> &lt;page nr=185&gt;<br> Niedobre, wyczerpujące zajęcie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego