Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Łysicą spadł pierwszy tej jesieni śnieg, nikt się go nie spodziewał. Poleżał dwie godziny.

To było tak niedawno. Dziś prawdziwa zima. Bulgotanie w grzejnikach. Zszedł do piwnicy, do stygnącego brzucha pieca wrzucił parę równo uciętych polan brzeziny. Odczekał chwilę, prysnęło, zabuczało. Przez szparę wyjrzał zrazu nieśmiały płomień, szybko zbezczelniał. Miał krzepki różowy kolor i sinawą poświatę, następnie, zmężniały, przystroił się w bojową barwę nastroszonego koguciego grzebienia. Jassmont dorzucił jeszcze do pieca i wrócił na górę. W sypkim mroku usiadł w fotelu. Tak, to odpowiednia chwila, aby się napić herbaty. Nie chciało mu się iść do kuchni. Czekał na Różę, może się
Łysicą spadł pierwszy tej jesieni śnieg, nikt się go nie spodziewał. Poleżał dwie godziny.<br><br>To było tak niedawno. Dziś prawdziwa zima. Bulgotanie w grzejnikach. Zszedł do piwnicy, do stygnącego brzucha pieca wrzucił parę równo uciętych polan brzeziny. Odczekał chwilę, prysnęło, zabuczało. Przez szparę wyjrzał zrazu nieśmiały płomień, szybko zbezczelniał. Miał krzepki różowy kolor i sinawą poświatę, następnie, zmężniały, przystroił się w bojową barwę nastroszonego koguciego grzebienia. Jassmont dorzucił jeszcze do pieca i wrócił na górę. W sypkim mroku usiadł w fotelu. Tak, to odpowiednia chwila, aby się napić herbaty. Nie chciało mu się iść do kuchni. Czekał na Różę, może się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego