płonącą powiewa spódnicą.<br><br>Wichrzy się i pokłębia i upałem bucha,<br>Cała w ogniu i szumie! Pożar - nie dziewucha!<br><br>Skry miota wedle woli - nie szuka powodu,<br>I z szeptem: "Moja wina!'' - dymi się od spodu!<br><br>A Maciej - ten z przeciwka, co to brak mu klepki,<br>Konno dybie w niebiosy wesoły i krzepki!<br><br>Cały w różach i malwach, coraz nieznajomszy<br>Pyskiem w niebie wydziwia, jakby służył do mszy.<br><br>Tuż obok, jak to bywa między błękitami,<br>Przelatuje siedząco Pan Bóg z aniołami.<br><br>A ten wrzeszczy od rzeczy i na koniu pstroku<br>To skoczy, to zje malwę, to ginie w obłoku!</><br><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>SREBROŃ</><br><br>Nastała noc, spragniona