się po matczynemu. - Drogo, drogo. Szto ty, drug, gawarisz, a?! Nie magu niedrogo! - stwierdziła ze zgorszeniem.<br>- No dobra. Niech mi pani da cały wagon.<br>- Ot i maładiec! Wot - Rosjanka wyjęła z torby trzy paczki. - A dalsze...<br>I tutaj... I tutaj Katia jego kochana zadarła bez żadnej żenady sukienkę, odsłaniając grube, krzepkie uda! Sięgnęła trochę wyżej, na wysokość podbrzusza, i odwiązała pękatą jak kiełbasa pończochę, całą napakowaną pudełkami papierosów.<br>- Czietyry, piać, sześć, siem... - odliczyła skwapliwie do dwudziestu, podając paczkę po paczce.<br>Zygmunt upchnął wszystko po kieszeniach i już miał wręczyć pieniądze, gdy nagle - rwetes, rumor, krzyk! Rosjanka zniknęła. Rozejrzał się wkoło - nikogo