się czołgać. Nagle gdzieś tuż koło mnie zaszeleścił krzak i dwukrotnie trzasnęła sucha gałąź. Ze strachu, zamiast przywrzeć do ziemi, uniosłem się na czworakach, a wtedy przeleciał w powietrzu olbrzymi cień, przesłonił sobą niebo i runął na mnie. Zwaliłem się, <page nr=200> przygnieciony ciężarem, silnym ciałem, i zanim zdążyłem wykonać jakiś ruch, krzepkie palce zacisnęły się dokoła mojej szyi. Zarzęziłem, płatki czerwone zamigotały mi przed oczami. Począłem tracić przytomność, zdążyłem jeszcze pomyśleć tylko: "A więc tak daleko zawiedzie mnie moja ucieczka", i jęknąć charkotliwie: - Matko Najświętsza! - A wtedy stała się rzecz dziwna, palce rozluźniły się i puściły moją szyję, a po chwili ciężar