Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
nocy i zaczął przyglądać się biesiadnikom. Świerki szeleściły dumnie igliwiem, basowo bębniły dęby, buki, co wcale nie takie oczywiste, buczały jak bąki, topole topiły języki w zroszonej trawie i ciągle im było mało, sosny z głowami w sosie snu śniły na jawie, niżej - pod stołem głównej uczty - pokrzywy podnosiły poparzony krzyk, dzikie maliny gubiły cekiny owoców, poziomki pijane, już dawno w poziomie, gadały do obrażonych głuchych mchów, huby szeptały czułe kłamstwa popękanym z próżności korom. Do tego komary! Uwijały się jak starzy kelnerzy, jak wiecznie spóźnieni garsons, roznosząc od stołu do stołu ciepłą krew. Krew Martynki, czystą, jeszcze dziewczęcą, krew Soso
nocy i zaczął przyglądać się biesiadnikom. Świerki szeleściły dumnie igliwiem, basowo bębniły dęby, buki, co wcale nie takie oczywiste, buczały jak bąki, topole topiły języki w zroszonej trawie i ciągle im było mało, sosny z głowami w sosie snu śniły na jawie, niżej - pod stołem głównej uczty - pokrzywy podnosiły poparzony krzyk, dzikie maliny gubiły cekiny owoców, poziomki pijane, już dawno w poziomie, gadały do obrażonych głuchych mchów, huby szeptały czułe kłamstwa popękanym z próżności korom. Do tego komary! Uwijały się jak starzy kelnerzy, jak wiecznie spóźnieni garsons, roznosząc od stołu do stołu ciepłą krew. Krew Martynki, czystą, jeszcze dziewczęcą, krew Soso
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego