skośne mongolskie oczy, wynędzniali, zmarznięci - nie tak wyobrażałam sobie niezwyciężoną armię radziecką! Scenerii tego "tryumfalnego" wjazdu zwycięzców dopełniał gęsty szpaler ludzi stojących po obu stronach chodnika, w dużej mierze inteligencji, jaka po powstaniu schroniła się w "Zimowej Stolicy Polski". Rosłe postacie, kulturalne twarze, zamożnie odziani, kobiety w białych kapcach (ostatni krzyk ówczesnej mody), nierzadko w futrach i futrzanych czapach - to były dwa światy, które nie miały z sobą nic wspólnego. Przerażająca inność naszych wyzwolicieli, przynajmniej w moim odczuciu budziła niepokój, zgoła podświadomy lęk - że teraz od takich ludzi będziemy w jakimś stopniu zależni choćby dlatego, że to oni przegnali okupanta (wtedy