Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
wieczór, ale nie wszystkie światła pogasły i niezupełnie zamilkła ludzka mowa, której nie znosił. Uderzył mnie wierzchem dłoni, a gdy się podniosłam, powtórzył z drugiej strony. Bił otwartą dłonią, ale zwalał z nóg za każdym razem. Powtarzało się to co wieczór. Do kuchni przylegała komora, z której rozlegał się wieczorem krzyk bitych. Dwadzieścia pięć razów. Wiedziałam, że mnie to nie minie. Kiedy mi kazał wejść, zobaczyłam tylko lampę, szpicrutę i pieniek. Nic więcej nie pamiętam. Znalazłam się potem w ambulatorium, gdzie dentysta wyrywał mi korzenie dwóch zębów. Dopiero wtedy zaczęłam krzyczeć.

Zaopiekowała się mną kobieta, która była wśród nas najstarsza. Obejmowała
wieczór, ale nie wszystkie światła pogasły i niezupełnie zamilkła ludzka mowa, której nie znosił. Uderzył mnie wierzchem dłoni, a gdy się podniosłam, powtórzył z drugiej strony. Bił otwartą dłonią, ale zwalał z nóg za każdym razem. Powtarzało się to co wieczór. Do kuchni przylegała komora, z której rozlegał się wieczorem krzyk bitych. Dwadzieścia pięć razów. Wiedziałam, że mnie to nie minie. Kiedy mi kazał wejść, zobaczyłam tylko lampę, szpicrutę i pieniek. Nic więcej nie pamiętam. Znalazłam się potem w ambulatorium, gdzie dentysta wyrywał mi korzenie dwóch zębów. Dopiero wtedy zaczęłam krzyczeć.<br><br>Zaopiekowała się mną kobieta, która była wśród nas najstarsza. Obejmowała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego