chwycił Reynevana i skoczył wraz z nim pod arkadę schodów. W samą porę. Na ich oczach spadająca z góry, obciążona zawiasem gruba decha z drzwi ugodziła jednego ze spanikowanych debili prosto w czaszkę, rozłupując ją jak jabłko.<br>W lawinie gruzu spadł z góry człowiek, z rękoma i nogami rozpostartymi w kształt krzyża. <br>Narrenturm wali się, przemknęło przez głowę Reynevana. Rozpada się w gruzy turris fulgurata, wieża trafiona piorunem. Biedny śmieszny błazen spada z rozlatującej się w złomy Wieży Błaznów, leci w dół, ku zagładzie. Ja jestem tym błaznem, spadam, lecę w otchłań, na dno. Zagłada, chaos i destrukcja, winnym których jestem